Rano spotkalam Kocia Mame. Nie wiem, czy cos bedzie z tej kastracji, ta Pani sama sobie nie poradzi, ale musi szukac pomocy na miejscu, my juz nic wiecej nie zrobimy. Powiedziala mi za to, ze wczoraj wykryla kolejne gniazdo, tym razem z czworka mlodych, juz sporych, biegajacych, kompletnie dzikich. Rece opadaja. Zwlaszcza, ze o ile w miescie wolnozyjace koty sa skladnikiem fauny miejskiej, o tyle na wsi sa konkurencja dla naturalnych drapieznikow i niszcza ptaki.
Aha. "Nasze" kociaki pojechaly luksusowo z Beatrycze, grzeczne sa, wieczorem sie juz ze soba bawily, rano sie najadly do oporu, siusiaja juz same, co poznalam po zasikanym polarku
