
Odeszła po długiej i ciężkiej chorobie, którą pragnę tutaj opisać.
22 grudnia (2014) zauważyliśmy, że coś jest nie tak. Miała wyschnięte oko, "wypchnięte" razem z powieką tak bardzo, że nie mogła go zamykać... 23 grudnia poszliśmy do weterynarza w Częstochowie - diagnoza ropień zagałkowy. Niestety, ropień usytuował się w taki sposób, że ropa częściowo wypływała Eddie nosem i była wciągana do płuc w trakcie oddychania co spowodowało wyraźne szmery w płucach. Oddech świnki brzmiał +- jak ten Dartha Vadera mówiąc obrazowo. Edda dostała antybiotyk i krople. Nie była w stanie odpowiednim do przeprowadzenia zabiegu usuwania ropnia i gałki ocznej. Niestety w trakcie świąt poprawa nie zastępowała, nie przechodził też znaczny spowodowany bólem kręcz szyi. Postanowiliśmy zabrać świnkę do Warszawy na leczenie.
Wszystkie te problemy spowodowały niechęć do jedzenia(z powodu bolesności pyska). Świnka wyraźnie osłabła, polegiwała na boku, próbowała jeść, ale było jej bardzo ciężko.
Mama pożegnała się z Eddą z nadzieją, że niedługo wróci. 31 grudnia zawieźliśmy ją do Warszawy, wizytę miała zaplanowaną na 2 stycznia.
W Warszawie świnka dostała inny antybiotyk, który ostatecznie wyleczył drogi oddechowe. Pozostał jednak problem ropnia.
Zdecydowaliśmy się na operację 7 stycznia. Edda przeżyła i była w niezłym stanie, ustąpił prawie całkowicie kręcz szyi, zaczęła trochę sama jeść i pić z poidła. Bardzo się cieszyliśmy.
Niestety w piątek śwince się pogorszyło. Przestała jeść, siedziała nastroszona w klatce, wrócił kręcz szyi. Okazało się, że nadal zbiera się ropa w miejscu po gałce ocznej.
W związku z tym rana musiała zostać otwarta, oczyszczona i miała goić się przez ziarninowanie.
Świnka była w stanie poważnym, acz stabilnym. Głównym problemem było ciągłe czyszczenie oczodołu, zastrzyki z antybiotykiem i środkami przeciwbólowymi oraz jej gwałtowna niechęć do jedzenie za strzykawki. Jednak cały czas sama coś minimalnie chrupała, bo żołądek nie był zupełnie pusty.
15.01 wieczorem była jakaś niezwoja. Świnka nie chciała przełykać, zaczęła kłaść się na bok, a jej oddech był bardzo przyspieszony. Całą noc przeleżała na termoforze w norce, gdzie pilnowała jej Morri, która całą chorobę spędzała z nią w klatce. Morri bardzo się do niej przytulała cały czas, ale teraz wiedzieliśmy, że musi być źle skoro jej przed nami broni. Około 2 w nocy Borys robił toaletę jej oczodołu i już miała przyspieszony oddech. Koperku zjeść już nie chciała.
Wychodząc na uczelnie próbowałam Eddę nakarmić, ale ona nie chciała, piszczała z bólu. Pogłaskałam ją, ona położyła mi łapkę na ręce - tak jak kiedyś, tak jak zawsze. Tak się pożegnałyśmy...
Borys rano zawiózł ją do Medicavetu, gdzie wszyscy byli zaskoczeni tak gwałtownym pogorszeniem. Świnka miała bardzo wzdęty brzuch, piszczała z bólu. Dostała dodatkową dawkę przeciwbólowego, leki rozkurczowe, steryd, była pod tlenem. Brzuch był wzdęty, ostry, twardy. No-spa, papaweryna i metacam nie pomogły, do tego mimo siedzenia pod tlenem około 12:00 była reanimowana.
Po 13.30 dr Kasia zadzwoniła do nas i poprosiła o to żeby uśpić Eddę, bo bardzo cierpi. Tak też zrobiliśmy.
Pożegnaliśmy się z nią.
Sekcja zwłok wykazała niewydolność wielonarządową. Główną przyczyną zgonu było wzdęcie. Żołądek uciskał przeponę, co doprowadziłoby do uduszenia na dłuższą metę. Poza tym jelita opróżnione, wątroba ze zmienioną strukturą, miąższ nerek zatarty, serce powiększone. Być może do ogólnego osłabienia organizmu doszły początki niewydolności krążeniowej.
A skąd wzdęcie się wzięło? Nie wiadomo. Albo genetyczne obciążenie (z sercem na pewno, bo tak odeszła jej matka), albo namnożenie patogennych bakterii w jelitach.
To była bezpośrednia przyczyna śmierci, jednak pośrednią, na którą chcę zwrócić uwagę wszystkich właścicieli świnek był BÓL. Ból w najbardziej wrażliwej części ciała, ból przecięcia nerwu wzrokowego, ból podrażnionego nerwu twarzowego. Nie wiadomo jak długo ropień się rozwijał zanim dało się go zauważyć. Następnie doszedł do tego ból pooperacyjny oraz otwartej ciągle czyszczonej rany. Zapewne dokarmianie i głód również były dla świnki bardzo niekomfortowe. Długotrwały ból i stres wykończył ją psychicznie i fizycznie (NAS również).
Pamiętajcie, świnki to delikatne zwierzęta, które ukrywają choroby, dlatego nie wolno lekceważyć nawet najmniejszych objawów. Równie ważny, co opieka weterynaryjna, jest ich KOMFORT PSYCHICZNY. Edda odeszłaby dużo wcześniej, gdyby nie to, że w izolatce towarzyszyła jej Morri. Czasami absolutnie wszystko zależy od psychiki zwierzaka.
Poza tym osobiście uważam, że świnki powinny zostać(kiedy są jeszcze zdrowe) nauczone jeść ze strzykawki. Pośrednią przyczyną zgonu Eddy było wyczerpanie głodem, bo tak bardzo nie chciała jeść ze strzykawki(np. z Morrigan nigdy nie było tego problemu, dlatego też bez problemu przeżyła zapalenie płuc).
Znajdźcie mieszankę, którą świnki lubią i nauczcie swoje zwierzęta jeść ze strzykawki(nie przyzwyczajając ich oczywiście za bardzo! raz w tygodniu starczy). Wtedy macie duże szanse, że w czasie choroby będziecie w stanie zapewnić im pełny żołądek, kupić im trochę czasu i sił, by weterynarz zdążył pomóc.
Żegnaj Eddo. Najcudowniejsza gaduło, świnko ufająca człowiekowi mimo wszystko. Mam nadzieję, że Twoja śmierć pomoże innym świnkom przeżyć.
Przepraszam za wszystkie błędy w tym poście, ale nie było łatwo napisać do wszystko.
Na tych zdjęciach Edda pozuje z siostrą - Ammą(jasny trójkąt na głowie), która na pewno bardzo za nią tęskni.




Nieawno odszedł - wspaniały agutowaty świń. Powaliła go nagła choroba.... W ciągu 3 dni niemalże zniknął.
Bardo tęsknimy.
Nie było bardzo długiej walki stąd nie mamy długiej historii do opowiedzenie - ale to nie zmniejsza naszego smutku.
Żegnaj Guciu




