 :
 :http://www.forum.swinkimorskie.eu/viewt ... =12&t=2896
Trzymajcie kciuki, żeby laski się dogadały! Do 120. zostanie dołączona 100. Mąż mnie prawie zabił, jak o tym usłyszał, ale chce mojego szczęścia, więc mu przeszło
 Nie miało być więcej świnek, ale skoro nie na razie nie mogę mieć tymczasów, to pomogę chociaż jednej zbłąkanej duszyczce. Innymi słowy będzie miała u mnie dożywotnie DT
 Nie miało być więcej świnek, ale skoro nie na razie nie mogę mieć tymczasów, to pomogę chociaż jednej zbłąkanej duszyczce. Innymi słowy będzie miała u mnie dożywotnie DT  Skoro od lipca nikt nie chciał tej kuleczki, to chyba naprawdę czekała na mnie. No ludzie, jak ona mogła tyle pozostawać w adopcjach, jak to jest świnka idealna z charakteru!
 Skoro od lipca nikt nie chciał tej kuleczki, to chyba naprawdę czekała na mnie. No ludzie, jak ona mogła tyle pozostawać w adopcjach, jak to jest świnka idealna z charakteru! 
Mania oczywiście znowu choruje, ale jestem dobrej myśli, bo jest bardzo żywotna, ciągnie strzykawkę aż miło i jej waga nawet troszkę poszła w górę! Jak tylko wchodzę do domu, to turkocze, biegnie na środek klatki i wręcz wskakuje na ręce, bo wie, że zaraz będzie karmienie. Rozrabiam papkę przy niej, a ta z nerwów gryzie plastikowy kubeczek, w którym ją rozrabiam i strzyka zębolami. Z łyżeczki małpa nie zje, bo jest za wygodna. Warzyw i trawy tez nie chciała ruszyć. Trochę poskubie sobie suchy chlebek, który porywa i potyka się o niego, biegnąc w ustronne miejsce, zje też cykorię, natkę i ogórka.
Mam wrażenie, że ma deprechę, focha, albo coś w tym stylu, bo to trzeci taki przypadek jak wiem, że może jeść, a nie je. Zawsze po 3-4 tyg. przechodzi


 Trzymam
 Trzymam   za łączenie i oby Mania wyzdrowiała szybciutko!
  za łączenie i oby Mania wyzdrowiała szybciutko! 


 Na szczęście ożywia się, kiedy ją wołam, kiedy dorzucam karmy do miseczki, ale najczęściej leży sobie pod hamaczkiem, wtulona w swoją Lucynkę... Trochę sama poskubie warzyw, ale ma coraz mniej sił. Nie wyrywa już tak ochoczo strzykawki z papką. Muszę jej lekko wmuszać jedzenie. Z 250 ml poidełka, w którego, często dolewałam wody, już nie muszę... Poję ją ze strzykawki, ale ona nie chce i bardzo się broni. Prawie cała woda wylatuje. Te wielkie cysty na nerkach i na jajnikach dają o sobie poważnie znać. Nasza pani weterynarz powiedziała mi ostatnio, że myślała, że już jej z nami nie ma
 Na szczęście ożywia się, kiedy ją wołam, kiedy dorzucam karmy do miseczki, ale najczęściej leży sobie pod hamaczkiem, wtulona w swoją Lucynkę... Trochę sama poskubie warzyw, ale ma coraz mniej sił. Nie wyrywa już tak ochoczo strzykawki z papką. Muszę jej lekko wmuszać jedzenie. Z 250 ml poidełka, w którego, często dolewałam wody, już nie muszę... Poję ją ze strzykawki, ale ona nie chce i bardzo się broni. Prawie cała woda wylatuje. Te wielkie cysty na nerkach i na jajnikach dają o sobie poważnie znać. Nasza pani weterynarz powiedziała mi ostatnio, że myślała, że już jej z nami nie ma 



 Po prostu daje im popalić hehe. Paproć chyba sobie z tego nic nie robi. Najbardziej rozczula mnie, kiedy leży ze mną na kocu i wyciąga przednie łapciuszki
 Po prostu daje im popalić hehe. Paproć chyba sobie z tego nic nie robi. Najbardziej rozczula mnie, kiedy leży ze mną na kocu i wyciąga przednie łapciuszki