1/. Otóż kula taka nie jest przeznaczona dla siana, tylko dla trawy lub liści sałaty, czyli dla miękkiego pokarmu. Suche i sterczące siano bowiem zawieszone nad głową świnki huśta się i może ukłuć świnkę w oko. Jeśli jednocześnie dwie lub trzy świnki zechcą skubać siano z takiej wiszącej kuli, to powoduje to nagłe i mocniejsze ruchy tej zabawki w różne strony, i wtedy istnieje jeszcze większe prawdopodobieństwo ukłucia sianem w oko świnki znajdującej się akurat naprzeciwko.
2/. Drugą niedobrą rzeczą jest prószenie pyłem sianowym z góry w oczka i nosek świnki.
3/. Trzecią sprawą, która jest bardziej dyskomfortem niż niebezpieczeństwem, jest nieprzyjemne dla świnki słuchanie dźwięków z uderzania tej zabawki podczas jej ruchów, np. o druciane ściany klatki.
4/. No i kolejny, dość spektakularny, przypadek poważnego zagrożenia zdrowia, a nawet życia zwierzątka, który wydarzył się mi osobiście kilka miesięcy temu - a dotyczył jednej świnki i jednokrotnego(sic!) użycia tej zabawki.
Chodzi o tę świnkę:
http://www.forum.swinkimorskie.eu/forum ... 3&start=10
Ze schroniska wzięłam ją chorą i musiała przez kilka tygodni mieszkać osobno, także na kwarantannie, aby wyzdrowieć i nabrać sił. Dostała dużą i przestronną klatkę z domkiem itd. Z czasem, gdy jej stan zdrowia się poprawiał, zaczęła objawiać się jej niezwykła osobowość i temperament. Potrzebowała ruchu i większej przestrzeni. Dostawała to każdego dnia, ile tylko chciała. Ale żadne biegi, sprinty i skoki po mieszkaniu nie wystarczały. Rozrabiała także w klatce i to całodobowo. Postanowiłam urozmaicać jej życie, zanim dołączy do innych świnek. No i...kupiłam jej tę drucianą kulę, a do niej nawkladałam trawy. Chciałam, aby świnka dłużej się czymś przy jedzeniu zajmowała i nie nudziła się.
I wtedy ta świnka wsadziła swoją głowę do tej kuli i za nic nie mogła jej sama wyjąć! Utknęła tam na dobre! Wpadła w panikę i piszczała na cały dom. Sparaliżowało ją ze strachu i po prostu zamarła.
Należało zachowywać się spokojnie i konkretnie, a więc trzeba było rozgiąć te pręty. A nie było to łatwe, bo kulę tę zakupiłam we Wiedniu, w solidnym sklepie, jak sam Wiedeń.
Udało mi się. Świnka wyszła z tego bez szwanku. Jest nadal wesoła i bryka z innymi. Kuli już więcej nie zobaczy.
Ale gdyby nie było mnie wtedy w domu, to kto wie jak to by mogło się skończyć.
Mam nadzieję, że mój opis i moje uwagi przyczynią się do poprawy bezpieczeństwa naszych świnek.
